poniedziałek, 7 maja 2012

Kalkulowanie, czy też obliczanie samego siebie

 Nie chcę cię zrozumieć, poczuć, po prostu pozwól mi zabić ciebie.

Co mnie boli?
A co cię to może obchodzić?
Ja piszę, ty czytasz.
Ja się obnażam, ty chłoniesz.
Jestem dziwką a ty moim klientem.
Tyle że, co ja z tego mam?
Ale piszę, prostytuuję się, bo czuję że chcę.
Nawet jak piszę o motylu.
Bo nie mówię ci tego w twarz.
A Pulitzera z tego nie będzie.


Kamera, Kamera, Kamera.
Wszędzie te pieprzone cyborgi.
Na co nam to?
Ma to nas chronić?
Ostatnio moja nauczycielka, stwierdziła z lekkoducha uśmiechem, że ta która jest w naszej budzie jest atrapą...
Włożyć jej to truchło w krwawy otwór, zamiast ust.
Oczywiście, nie chcę jej zabić, ale wyobraźnia była szybsza.
Zastąpić zaufanie elektronicznym spojrzeniem!
Wynieść prywatność, wnieść konsumpcyjny spam! 

Przecież to zmierza w jednym kierunku. Czy nikt tego nie dostrzega? A jeżeli wie, to czemu milczy? <<Bo są ważniejsze sprawy( nasza mechaniczna codzienność). Przesadzasz. Ulegasz panikarzom i  internetowym bajarzom( nota bene: internet to straszny syf, ale jeżeli masz dostęp do stron naukowych czy e-bibliotek to jest lepiej).>> Tych kamer, jest coraz więcej w naszym mieście, jak i w całym świecie. Są ponoć środkami odstraszającymi uliczną zbrodnie. Ale one działają non stop. Nie włączają się tylko wtedy gdy ktoś kogoś napada. Widzą, kiedy i z kim wchodzisz do ulubionego baru. Wiedzą że palisz, a może nawet co palisz. Znają numery twojego samochodu, motocykla. Nie wiem kto siedzi po drugiej stronie. A ty wiesz? Mniejsza z tym. Ciekawsza jest kwestia jak policja i spec-służby mogą wykorzystywać te nagrania. Jak długo je trzymają. Zarówno wg. prawa i praktyki.
Wyobraźmy sobie następującą sytuację. Ludzie z monitoringu mają do wglądu nasze dane pacjenta, przebytych chorób i leczenia - bo umożliwia im to zintegrowany system pierwszej pomocy, gdyby ktoś zemdlał na ulicy. Widząc delikwenta na ekranach i jednocześnie mając mapę aptek w okolicy, mogą w 99% przewidzieć czy zmierza po medykamenty i gdzie po niego się uda. Wiedzą przy okazji, gdzie szukany lek jest dostępny, za ile, a może nawet wiedzą ile zarabia chory.
A paleta informacji o nas rozszerza się dzięki nam samym.<<Damy ci za darmo nowego laptopa... *tylko podaj nam swój adres e-mail, imię, nazwisko, pozwól że zainstalujemy program który będzie wysyła nam twoje preferencje muzyczne itp. Będziemy wiedzieć jakim jesteś- słodko zagaj do nas promocja. Przecież nic nie płacisz, to jest za darmo. Bierz, bo inni wezmą!>>
W połączeniu z możliwym szerzeniem się niewiedzy, i naturalnym zanikaniu więzi, odruchów, tradycji, możemy dojść do momentu w którym będziemy uprawiać dzikie orgie na ulicach. By to było możliwe dajmy jeszcze więcej, i więcej kamer. Otoczmy miasto kordonem sanitarnym z zasieków, murów, strażnic i posterunków. Urządźmy w okolicy stutysięczne koszary policji i wojska, by pilnowali ćwierć milionowego miasta(?). By kontrolowali czy za dużo siły roboczej się nie wyrżnęło na wzajem i nic ważniejszego nie zniszczyli. Czy mówiłem coś o o dyktatorskim zamachu? Coś o wojnie i podbitych, uczynionych niewolnikami? Nic, potrzeba tylko niewiedzy, żądzy zysku i obojętności.  


Co to znaczy być dobrym, sądzić?
To chyba oddać się w niewolę pewnemu systemowi wierzeń, upośledzeń zakodowanych przez naszych ojców - im, a potem przekazanych nam.
Żeby być moralnym, muszę przyjąć zasady naszej moralności - zgodnego egzystowania/współistnienia/działania z innymi. Czyli oddaję część mojej wolność, by się podporządkować jej. A zakłada że nam należy się wolność. Oksymoron życia. To już mniej kłamała III Rzesza. Nie rzygała frazesami o wolności.
Choć moja mama mówi, że nie powinienem porównywać niektórych rzeczy do nazizmu. Tak, stop wszelkim skrajnościom...he he.
To może zamiast mówić że jest dobro i zło, powiedzmy że coś jest zyskowne,a coś przynoszące straty. Przecież dobro buduje, a zło niszczy - od razu, albo jutro.


Miłość to nasze zniewolenie, zniewolenie od naszego D-N-A.
Uwielbiam pożerać wzrokiem piękne dziewczyny, a potem je sobie utrwalać w pamięci.
To nic złego, tylko nikt się do tego nie przyznaje. Więc jeżeli o tym piszę, to od razu staje się anormalny dla ciebie. Oto nasza piękna moralność żądz, chrześcijańska czy też liberalna, trwająca trzy tysiące lat z takim samym okładem.
Analizując nasz obiekt o nazwie "miłość" dochodzimy do wniosku że, jest po to by przekazywać dalej naszą niewolę- naszym dzieciom, wnukom, prawnukom, praprapra.... Najpierw zauroczenie. Łatwiej mają piękni i zdrowi, ale to nie my z nasze własnej woli reagujemy na te ich przymioty, tylko ciało z całym jego mechanizmem. Które ma pobudzić nas do zaznajomienia się z tą drugą osobą. Potem uczucie, albo od razu sex. A jak istnieją odpowiednie warunki, to on i ona łączą się w dłużej-trwałym zniewoleniu - miłość, gdzie nie potrafią bez siebie żyć. No i oczywiście potomstwo, dojrzeje i dalej w koło Macieju. Mi to nie odpowiada. Obrzydliwe jak coś takiego, jak te 46 chromosomów zniewala całe życie człowieka, i to nie tylko w tej dziedzinie. A człowiek jest ponoć wolny.


Może nawet to co tu piszę, jest wynikiem innego upośledzenia, którego nie potrafię zdefiniować - jeszcze. Czy ten co zawsze kłamie, twierdząc o sobie że jest kłamcą, mówi prawdę? 


Myśl, kurwa myśl, zastanawiaj się. Bo ja nie chcę być maszyną, nawet za cenę mojego życia. Choć nie wiem jak to będzie, gdy przyjdzie ta chwila. Oby nie stchórzyć.


"But baby (baby)
Remember (remember)
It's my life and I'll do what I want
It's my mind and I'll think what I want
Show me I'm wrong, hurt me sometime
But some day I'll treat you real fine" 
                                                      
                                                         The Animals

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz